Po śmierci właściciela ogromnej rezydencji w Allhallows Hall do posiadłości przyjeżdżają jego dorosłe, skłócone dzieci oraz bliskie im osoby. Trójka rodzeństwa z niecierpliwością wyczekuje, żeby poznać ostatnią wolę zmarłego. Czy ojciec podzielił swój majątek pomiędzy nich po równo?
W końcu poznają treść testamentu i to, co usłyszeli jest dla nich ogromnym szokiem. Już chcieli opuścić rezydencję i udać się każdy w swoją stronę… jednak najgorsze dopiero miało nastąpić. Znika mały Timmy, 5‑letni wnuk Herberta Russela. To powoduje, że wszyscy zostają w murach Allhallows Hall na noc, by go odnaleźć. Skrzypiące podłogi starego budynku nie pozwalają im zasnąć, w korytarzach odbija się echo, słychać szepty. Wkrótce okazuje się, że prawdopodobnie w domu znajduje się przygotowana przed kilkuset laty kryjówka dla katolickich duchownych. Mija kolejny dzień bezskutecznych poszukiwań, znikają kolejne osoby…
Mistrzowskie opisy, niesamowity klimat
Sięgając po książkę Dom stu szeptów Grahama Mastertona, zastanawiałam się czy to historia dla mnie. Nie znałam twórczości tego autora i nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Moją uwagę przyciągnęła okładka, a na niej cytat z wypowiedzi Stephena Kinga: “Pierwsze miejsce na mojej liście książek, które koniecznie muszę przeczytać w tym roku!” Pomyślałam, że skoro książki S. Kinga do mnie przemawiają i podoba mi się klimat, w jaki się przenosimy podczas czytania, to może książka “Dom stu szeptów” również mnie zainteresuje.
No i przepadłam. Już od pierwszych stron przenosimy się w mocny klimat horroru. Ponura rezydencja w stylu Tudorów, złowieszczo skrzypiące podłogi, tajemnicze obrazy. Mistrzowskie opisy — niemal czujemy woń zatęchłych mebli, wraz z bohaterami przeżywamy to, co ich spotyka, czujemy strach, niesmak, czasem nawet obrzydzenie. Słowa autora potrafią namalować w naszej wyobraźni niesamowite obrazy — widzimy, czujemy, całkowicie zanurzamy się w klimat. Czyta się naprawdę szybko, książka wciąga do reszty. Chętnie zobaczyłabym film na podstawie tej powieści i mocno na to liczę, że kiedyś pojawi się na ekranach.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Albatros.
Przeczytaj także: